| 28-10-2012, 15:28:09 Pośród dziejowych mroków, pośród błyskawic i gromów, złotousty oponent się zjawi i Ponury z płaczem ucienie do domu…
Zresztą…. Co tu dużo pisać, jak to mawiają, uderz w stół a Nożyczków się odezwie.
Szanownej Pani więc proponujemy polowanie na pluszowe misie, ramię w ramię z niejakim Panem Łukaszenką, pozostałych, zaś, którzy potrafili doczytać, iż wszystkie postaci naszej powieści są fikcyjne, zapraszam niebawem na kolejny odcinek…
|
|
| 05-01-2013, 01:29:41 Za siedmioma gór… O przepraszam, ma być fikcyjnie, a przez nieuwagę niemal popełniliśmy spory polityczny faux pas.
Aby zachować polityczną poprawność, zacznijmy więc jeszcze raz.
Za siedmioma rurami, za siedmioma wyasfaltowanymi lasami, na krańcu mapy świata, jest takie miejsce, gdzie ewolucja biegnie wspak, a Darwin się w grobie przewraca.
Od wielu, wielu lat królestwem tym despotyczny trzęsie władca, Cezary Plumiński, Latarnikiem także zwany, wraz z wiernym sługą swym, Łoldorfem Rurą.
Kraina owa bywa tak zapadłą, iż każdy szanujący się kryzys dotychczas omijał ją szerokim łukiem, choć rządzący wydawali się krzyczeć, chodź, chodź, zrób z nami porządek…
ODCINEK 28 –Polski Komitet Sciemniaczy - Co w koniczu piszczy?
- Widziałem ją, widziałem… – drzwi królewskiej komnaty z impetem otwarły się, wyrywając króla z codziennej błogiej drzemki na tronie i stanął w nich zadyszany lord Łoldorf Rura.
Zaspanym jeszcze wzrokiem król spojrzał na Rurę. Jakimś niewytłumaczalnym sposobem, z samobójczej niemal misji, zastępca jego powrócił bez szwanku. W futerko wkręciło się tylko kilka polnych rzepów a do arystokratycznego czółka przylgnęło mu ptasie piórko.
-Widziałem ją, widziałem… - rozemocjonowany i rozpalony, półszeptem powtarzał w konspiracyjnym amoku lord Łoldorf Rura, a od czołgania w szuwarach i przydrożnych fosach, gdzieniegdzie w ząbkach majaczyły mu jeszcze trawa i ziemia.
- Głupi Ty Łoldorfie, - wybudzony po słodkiej drzemce, zaspanym jeszcze głosem, zawyrokował król, przeciągjąc się teraz leniwie na tronie i gładząc łapką po wąsie.
- Głupi Ty, tu nie jest ważne, czy Ty ją widziałeś, tu ważne jest, czy Ona Cię widziała! Popatrz tylko na siebie, przypakowałeś na królewskim wikcie. Ona tylko czeka takich jak Ty, jak uczepi się u nogi, to koniec, zawsze już będzie się za tobą ciągnęła i nigdy się od niej nie uwolnisz. A jak pod kołderkę, do łóżeczka z tobą wlezie, to już…, to już, że ho, ho…
- Że pod koł-de-rke wle-zie? Jaaaa cieee, i co ona mi tam, pod kołderką zrobi? – Lord Łoldorf Rura przeraził się nie na żarty a w zarumienione i rozemocjonowane dotychaczas oblicze, wkradać poczęła się bladość…
TO BE CONTINUED... |
|
| 19-01-2013, 16:36:50 Po dłuższej przerwie zapraszam na kolejny odcinek naszego opowiadania, gdzie wszystkie postaci i miejsca są fikcyjne.
A co się właściwie wydarzyło? Kogo szpiegował agent Rura?
Aby to zrozumieć, przenieśmy się w naszej fabule o kilka godzin wcześniej…
Zapraszam zatem w niepojęty swiat szpiegów, gdzie nawet latarnie leśne w Szczurośniówkach mają uszy.
Bądźcie wstrąśnięci, nie zmieszani...
ODCINEK 29 –Polski Komitet Sciemniaczy – Maj nejm is Błąd, Łoldorf Błąd.
Miejsce: Gminne Królestwo Nożyczkowa – pałac dla obłąkanych
Kilka godzin wcześniej:
-Ene-due-rike-fake,
Korba-borba-ósme-smake,
Deus -deus-kosmateus
I-morele-baks...
-Znów wypadło na Ciebie Łoldorfie! -kończąc wyliczankę ucieszył się król, a jego skupione dotychczas oblicze rozpromieniało w filuternym uśmieszku.
-Los, jak widzisz, jest dla Ciebie mało łaskawy Łoldorfie. Idź, tylko pamiętaj, to tajna misja, weź strój maskujący z koniczu.
I już po chwili lord Łoldorf siedział u stóp królewskiego tronu a stajenny Lolek przywdzewał nań maskujący, chłopski zielony strój roboczy.
-Wyglądam w tym jak jakiś potworny glon… - marudził płaczliwym głosikiem lord Łoldorf Rura, a łezki same napierały do oczek.
Karykaturalna, wykastrowana z piątego listka, a w miejsce szlacheckiego różu, obrzydliwie zielona koniczynka na roboczym uniformie i chłopskich gumofilcach, kalały jego poczucie estetyki. Miotał się więc nerwowo a z wysokiego arystokratycznego czółka obficie kapał mu pocik.
-No no, wyglądasz w tym jak jakaś wk|_|r\/\/!@na łąka Łoldorfie, -zaszydził król. No cóż, nie powiem, mogło też trafić na mnie, jednak sam widzisz, los Ci nie sprzyja Łoldorfie – powtórzył raz jeszcze, uśmiechając się szeroko pod wąsem.
-Łoldorf, Łoldorf, głupi los zawsze trafia na Łoldorfa – popiskiwał sobie teraz cichutko pod nosem Rura. Jak sięgał pamięcią w każdej wyliczance z królem ponosił spektakularną klęskę -Losem rządzi ten, kto ma władzę – nagle w jego małej główce zakiełkowała ta natrętna myśl, która karmiona coraz to nowymi faktami, rozrastała się do niebotycznych rozmiarów wypierając wszystkie inne malutkie myśli jak i marzenia o wielkości.
– Taaak, - rozpromieniał nagle- Taaak, jak tylko będziemy duzi…, jak tylko będziemy duzi, to też będziemy rządzić losem i to my będziemy wygrywać wszystkie wyliczanki, i to inni będą brodzić w szambie– postanowił sobie cichutko. I kto wtedy będzie górą? No kto będzie górą? To my będziemy górą, to my będziemy górą… popiskiwał niemal w ekstazie…
.
.
.
- Widziałem ją, widziałem… – drzwi królewskiej komnaty z impetem otwarły się i stanął w nich zadyszany lord Łoldorf Rura.
- Głupi ty, Łoldorfie - zawyrokował król…
-Ale chwileczkę, panie narrtatorze, o co tyle krzyku?
-Dobrze, powiem Wam o co tu biega - otóż pewnego dnia do Nożyczkowa zawitała bieda, usiadła w koniczu przy dróżce, nieopodal królewskiego pałacu i piszczła sobie cichutko.
Piszczała cichutko, gdyż była biedna.
Król Cezary Plumiński wraz z zastępcą swym Łoldorfem Rurą knuli, jak uratować włości królewskie i własne stołki a biedę skierować na ludzi…
TO BE CONTINUED… |
|
| 20-01-2013, 23:42:04 Jakie szaleństwa jest imię? W naszej bajce fikcyjne jest i bezimienne, lecz pomimo, że anonimowe, to takie swojskie i niemal znajome…
ODCINEK 30 –Polski Komitet Sciemniaczy –Polityczne Sad(ł)o-Mas(ł)o
Dzikie jęki rozkoszy dobywały się ranka pewnego z głębi królewskiej komnaty…, tak oto król, Czarek Plumiński piastował władzę…
-Popatrz Łoldorfie… -stał jeszcze skupiony u brzegu służbowego koryka, kiedy lord Łoldorf Rura przekraczał królewskie progi.
Król z wąsem zdobionym w barwy wojenne, jak oszczep, w ręku dzierżąc berełko, niczym rasowy buszmen, energcznymi ruchami, raz po raz, wyławiał z korytka przepyszne frykasy.
-Sam popatrz Łoldorfie… dla władzy homary, pospólstwu rzucim zaś kalosz stary, -ucieszył się, na oczach zastępcy łowiąc kolejne frykasy - niech bieda piszczy, nas bieda nie dotknie –wesoło pokpiwał, łykając frykasy.
-Kiedy to właśnie pospólstwo, to oni, plebs nam się burzy i skarży, że bieda im piszczy pod oknem, a my nic nie robimy - chcą nas odspawać, od stołeczków oderwać i precz w odchłań pospólstwa cisnąć i gdzie my się biedni podziejemy – lamentował zastępca, jego oczka niemal błyczały od łezek a przyszłość w jego małym móżdżku przybierała czarne odcienie.
-Zapamiętaj Łoldorfie elita to my i my jesteśmy jedyną racją – król poszedł teraz do okienka komnaty.
-Na zewnątrz spójrz tylko, jak okiem sięgniesz, wszędzie wokół nas rozciąga się szpital psychiatryczny, a ja, jak Robinson, sam na tej bezludnej wyspie z tobą tylko Loldorfie– mym wiernym Piętaszkeim – jak palec …sami…, wściekłe bałwany biją w skały tocząc z pysków pianę białą i ryczą i wyją i chcą nas zmyć w odmęty pospólstwa, chcą nas pozbawić tronu, ale my trwamy na przekór wszystkiemu. Trwamy uczepieni u władzy, jak rzepy wkręcone do psiego ogona, jak szkorbut w ciele żebraka i tak łatwo się nas nie pozbędą, oj nie pozbędą -Krzyczał teraz natchniony, puszczając bańki śliny z pyszczka i plując wokoło resztkami frykasów…
-Zemstaaa!!! – krzyknął, zakasał rękawki i włożył łapki w służbowe korytko, pomacał, na oślep chwilę pogrzebał, poszperał, by zaraz potem z treści korytka wielką i ciężką wydobyć piłę motorową.
-To nasza broń, oto nasz miecz Łoldorfie!!!
Wytniemy im drzewka Łoldorfie, ryneczek rozkopiemy, betonem zalejemy, niech im słońce móżdżki wypali, niech im gołębie, schronienia nijakiego nie mając, na głowy głano spuszczają, niech wiedzą kto ma tu władzę!
-Spalić Nożyczków?
-Taaaak, spalić Nożyczków!!! Drzewka pościnać, miasteczko zaorać, szkółki zamykać i światło im zgasić. A my do Szczurośniówek Łoldorfie, w nasze osiedle dla prominentów jedziemy…
I ja, Plumiński Wielki, pośród latarni leśnych na górkach tych w Szczurośniówkach… ja niczem boski Neron w koniczowej koronie, na harfie grając, piał będę pieśni i patrzał jak Nożyczków płonie…
TO BE CONTINED… |
|
| 23-01-2013, 21:33:47 I znów zapraszam na wycieczkę po fikcyjnej krainie.
Co tam panie słychać w nożyczkowskiej gminie?
ODCINEK 31 –Polski Komitet Sciemniaczy – Jan-Nóż Shrekociński.
-Pamiętaj Łoldorfie, Ty jesteś pode mnie podwieszony, jak więc Ciebie nie wybiorą, to tylko Ty popłyniesz, jednak jeśli już mnie nie wybiorą, to wtedy razem popłyniemy – tłumaczył zawiłości polityki małemu Łoldorfowi król Czezary Plumiński.
Zmiany bowiem nastały w państwie duńskim i na najwyższych szczebelkach władzy PeKaeSu. Plastikowego androida, Łolmorta Pavulona, zastąpił bowiem ogr z krwi i kości - Jan-Nóż Shrekociński.
Wszystkie zatem świnki z nożczkowskiego pałacu zastanawiały się co będzie dalej i czy główki na niższych szczeblach także polecą jak kostki domina.
Dlatego też, przy butelce śmientany, król Cezary Plumiński wraz zastępcą swym, Łoldorfem Rurą, oddawali się politycznej dyspucie.
- Sam widzisz prywata, nepotyzm od nawyższych szczebli Pekaesu aż do naszego małego Nożyczkowa.
-Taaak, ryba się psuje od głowy ale i ogon w końcu zapłaci, Pavulon już zapłacił a teraz my możemy zapłacić, stołeczkiem zapłacić. - bełkoczącym od nadmiaru śmienatany głosem ciągnął Plumiński…
-No to mów, no mów, co zrobisz, jak Cie nie wybiorą Łoldorfie?
-No to my, –intensywie myślał Rura - ten tego, no, my, jak nas w Nożyczkowie nie wybiorą…to my, my tak jak Rudy, zostaniemy jeleniem!
-Czyś ty zgupł, Łoldorfie? Jakim jeleniem? – zadziwił się król. - No to chyba o innego zwierza Ci jednak chodziło. Taak, wiem! Tobie chodziło o Osła ! –uradowany wydedukował mimo nadmiaru śmientany.
-Tak osła! Właśnie, będziemy osłem! – oblicze Rury wyraźnie rozpromieniało – Taaak, jak nas nie wybiorą w Nożyczkowie to wtedy zostaniemy osłem!!!
-Ale Ty jesteś zbyt sztywny i zbyt wyniosły Łoldorfie. Czas botoksu przemija, popatrz tylko na Shrekocińskiego. Nasza partyjka teraz stawia na naturalizację, a Ty Łoldorfie jesteś niezgodny z linią nowego imageu w partyjce.
-Nie masz szans, co innego to ja, -ucieszył się Plumiński, z dumą przeglądając swą chłopską rubaszną twarz w lustrze i namiętnie głaszcząć po wąsie.
-Patrz na mnie i ucz się Łoldorfie, chłopski profil i swój chłop z wąsem, jak ide na wieś, to wkładam słomę w służbowe pończoszki i udaje swojego, a jak rozmawiam i inteligentem to robię poważną minę i udaję, że wiem o czym mi mówi. Każdy może na mnie głosować bo ja jestem zawsze swój chłop Łoldorfie. Dla wszystkich swój przed wyborami i dla siebie tylko swój po wyborach bo wówczas o swoją sakiewkę dbam jedynie – cieszył się teraz jak dziecko z własnego sprytu a na ogorzałej, pekaesowej twarzy pojawił się przaśny usmieszek małego lokalnego kombinatora.
Na podczepionej pod PKS, wyniosłej, lecz bezpartyjnej, szarej i nijakiej twarzyczce małego Łoldorfa zagościł zaś srogi smutek.
I jeno butelka śmienatany, jak posąg niewzruszona stojąc, wiedziała, że na królewskim dworze byt po wsze czasy zapewniony mieć będzie...
TO BE CONTINED… |
|
| 09-02-2013, 21:36:10 (Autor pragnie poinformować że wszystkie postaci jak i miejsca w naszej czytance są fikcyjne a podczas produkcji nie ucierpiało żadne drzewo ani żadne zwierze)
A zatem -kurtyna w górę
Ponury Prodakszyn i National Pornographic Channel z dumą prezentują ...
nie testowany na zwierzętach i politykach...
...gniot fantastyczno-przyrodniczy:
ODCINEK 32 –Polski Komitet Sciemniaczy – Jaki jeleń zniszczył zieleń ?
-Dwaaa miejscaaa dla VIPów!!! Dwaaa miejscaaa dla VIPów!!! - Darł się teraz jak zarzynane prosie król Cezary Plumiński, jednocześnie rozpychając w tłumie barami niczym wielka kura i wlokąc za sobą przerażonego zastępcę, Łoldorfa Rurę.
A w myśl zasady, „każdy jakiś talent ma”, w morzu miernoty, król Cezary Plumiński posiadł bowiem niesamowity dar do rozpychania, to też z zapałem ogromnym, na honorowe miejsca parł, depcząc wszystkich i gnojąc po drodze.
Ranka pewnego bowiem, na nożyczkowskim ryneczku, zebrał się tłum gapów i prominenci królewscy maści wszelakiej i piłę motorową dzierżący kat w czarnym kapturze, -gdyż już niebawem nastąpić miała egzekucja.
Miłościwie nam pajacujący a niepocieszony poparciem tłuszczy Plumiński, rozporządzeniem królewskim zarządził ścięcie wiekowych drzewek na nożyczkowskim ryneczku i sporządzenie z nich tronu, na którym zadek swój, coraz to bardziej władzą rozpasły, mógłby przytulić i z dumą wwieźć w kolejną kadencję urzędowania.
Pozostała część królewskiej świty miała zaś wziąć resztę drewienek, co by w biurach swych, nepotyczne tyłeczki tym drzewkiem ogrzewać, na wygodnych ciepłych posadkach urzędy z nadania piastując.
-Nie przejmuj się Łoldorfie, lud jest tak ciemny, że lud to kupi, -cedził przez zęby Plumiński, patrząc jak kolejne drzewka padają w huku pił motorowych. -A my musimy ciemnotę podtrzymać…
W miejscu plantów bowiem betonowy plac powstać miał a w samym centrum owego placu stanąć miał pręgierz i dyby, gdzie plebs niepokorny obrywać baty miał od władcy swojego- a to niewykonaną inwestycją, a to olewatorstwem, a to prywatą. Lud miał chłostany być niekompetencją swych władców i niewolony, ciemiężony i uciskany…
Jedno po drugim, wieloletnie drzewka, nawet jeszcze te piłą kata nietknięte, pod naporem głupoty panów krainy owej, gęsto padały.
-Ty dostaniesz korzenie Łoldorfie – już dzielił łupy Czarek Plumiński, kiedy lud zaczął buczeć i się nieśmiało buntować.
- chleba nie igrzysk! - nieśmiale z tłumu padało.
-Nie przejmuj się, lud głupi, lud sobie pogada a jutro zapomni, popatrz Łoldorfie, tu na tym ryneczku, stanie kiedś pomnik mój i być może Twój, giermka mojego, jak będziesz mi wiernie służył…
A lud tylko zwiesił głowy i poszedł w milczeniu do domów.
Jeno decydenci owi, na ryneczku wciąż pozostając, odwiecznym zwem krwi wiedzeni, jak na padlinę wygłodniałe sępy, na łupy się rzucać poczęli.
Jak Syzyf głaz swój, niczym żuk gnojarz odchodów kulkę, każdy z nich pchał teraz przed sobą pień swój w trudzie i znoju – kto łapnie więcej? kto się bardziej nachapie?
TO BE CONTINUED… |
|
| 09-02-2013, 22:13:12 (piosenka)
Witajcie w naszej bajce, król zagra na fujarce
I do koryta się przyspawa, to bardzo ciężka sprawa
A Łoldorf nam wyśpiewa, kto wyciął w rynku drzewa
Tu wszystko jest możliwe, urzędy są leniwe
A politycy, wiem coś o tym, mieszają ludzi z błotem
Bo z wami jest weselej, ruszamy razem w knieje
A w kniejach i dąbrowach, latarnia już się chowa
Witajcie w naszej bajce, gdzie każdy daje w łapę
Na tronie mamy zaś satrapę
I zaraz się dowiemy, co urząd gminny knuje,
Kto kogo smołą dziś otruje…
Ponury Prodakszyn prezentuje…
Na podstawie opowiadania Jana Brzytwy…
…powieść asfalciarsko-awanturniczą, gdzie wszystkie, wydarzenia, miejsca jak i postaci są fikcyjne …
ODCINEK 33 –Polski Komitet Sciemniaczy –AKADEMIA PANA SMOŁY.
Miejsce – Nożyczków City -Spółdzielcza Street – Akademia Pana Smoły - Wytwórnia Ciemnych Mas Polity… o przepraszam - Bitumicznych
W białym kitlu, król Czarek Plumiński stał teraz nad potężną mobilną wytwórnią ciemnych mas bitumicznych, notując coś pilnie w kajecie.
Z gracją politycznej primabaleriny, pląsając sobie rytmicznie, przemykał wśród aparatury, pośpiewując wesoło pod wąsem… no i pod brodą…
-Chwileczkę!!! Ale czy nasz król ma brodę?
-Nie, oczywiście, że nie ma brody! No to jak? Przecież każdy poważny Pan Smoła powinien mieć brodę!!!
-No dobrze, umówmy się że miał sztuczną, jak każdy szanujący się tyran, jest bowiem sprytny i ma wiele twarzy…
Zatem zacznijmy jeszcze raz…
W białym kitlu król Cezary Plumiński stał teraz nad potężną mobilną wytwórnią ciemnych mas politycznych, notując coś pilnie w kajecie
Z gracją politycznej primabaleriny, pląsając sobie rytmicznie, przemykał wśród aparatury pośpiewując wesoło pod brodą:
Proszę państwa oto miś, Miś jest bardzo grzeczny dziś
Chętnie państwu łapkę poda, o nie poda? Wielka szkoda
A tam siedzi węglowodór,
On Wam sprawi niezły odór
I mutacja genetyczna,
Eksterminacja jest to metodyczna
Proszę państwa oto rak,
Niech tych ludzi trafi szlag…
cdn... |
|
| 31-03-2013, 12:28:50 cd...
Z próbówek zawiłej aparatury chemicznej dobywał się teraz różnokolorowy dym a w klatce, w rogu owego laboratorium siedział zaś przemilusi węglowodór.
Kici, kici, kici – przymilał się do niego teraz lord Adaś Rura, który dotarł właśnie na miejsce i dołączył do króla.
- Kici, kici – jakiś Ty aromatyczny, -zachwycał się podekscytowany i zbliżał się raz po raz do klatki, jednocześnie, jak pies Pawłowa, cofając się dynamicznie i mrużąc oczka kiedy stwór ów usiłował go pochwycić i dziabnąć w szlachetne oblicze.
Czyś Ty oszalał Łoldorfie?! – chcesz to przypłacić życiem?!
Po wszystkim możesz się bawić, jak Cię dziabnie to Twoja strata, dziś jednak, aby zrealizować nasz plan, taki urwis, jak Ty, jest mi koniecznie potrzebny!!! - pienił się król.
-Masz tu piega Adasiu Łoldorfie -to rzekłszy, przykleił na arystokratycznym obliczu Rury, wielką czarną przyssawkę z przepychacza od kanalizacji.
-Niech pieg ten zmobilizuje Cię do lepszej pracy!
-A teraz, koniec zabawy i musimy wziąć się do pracy, Wojciech Golarz tylko czeka na nasze potknięcie, więc zdradzę Ci plan!
-Popatrz Łoldorfie, najpierw uruchomimy wytwórnie asfaltu i wokół Nożyczkowa wyasfaltujemy cały las i wszystkie wąwozy w ugory, oczywiście wpierw tam gdzie mamy działeczki.
Większość ludzi wykończą węglowodory i wydostające się z naszego laboratorium dioksyny.
A na tych, co pozostaną wypuścimy zaś meningokoki i pneumokoki – tu wskazał Adasiowi Rurze wesolutkie żyjątka w słoiczkach na półkach laboratorium.
Natomiast resztę tych wstrętnych ludzi, która się jakoś wywinie, będzie już Twoja Łoldorfie.
Zgromadzimy ich przed samymi wyborami w szkółeczkach na wywiadówkach, tych szkółkach, które się jeszcze jakimś cudem ostaną,
a wówczas Ty, wraz z Kofeiną, wyskoczycie niespodziewanie, jak diabeł zzapiecka i wypierzecie im mózg!
Wtedy na pewno wygramy wybory, bo jedynymi zdolnymi do głosowania będziemy my i my będziemy głosować na siebie – rozpromieniał król a szeroki uśmiech zwycięstwa pojawił się pod naturalnym pekaesowym wąsem, no i pod plastikową brodą.
Jest tylko jeden wróg, który może nam teraz zaszkodzić a imię jego to Wojciech Golarz!!! On ludzi przeciw naszej wytwórni buntuje i na wuwuwu.nożyczkowaiku.peesel na nas się z nimi zmawia.
Musimy być sprytni Adasiu Łoldorfie, Musimy wykiwać Golarza!!!
Po tym wrócił do swej aparatury i jak na Pana Smołę przystało, znów zaczął sobie nucić piosenkę:
To ja wykończę wam środowisko
To ja sprawiam, że koniec jest blisko
Bo ja działam metodycznie
Wpierw wykończyłem ekonomicznie
A teraz klęski sprowadzam ekologiczne
To ja mam w garści dziś wszystkie Potwory –
Nafteny, dioksyny i węglowodory…
TO BE CONTINUED…
|
|
| 31-03-2013, 12:56:13 Autor zaznacza, że wszystkie miejsca zdarzenia i postaci są fikcyjne a wszelka zbieżność jest czysto przypadkowa.
Ponury Prodakszyn przedstawia:
Sacrum profanum... podrzędną telenowelę, gdzie trup polityczny gęsto się ściele...
ODCINEK 34 -Polski Komitet Sciemniaczy - FATAMORGANA
Jestem królem Nożyczowa, każdy inny niech się chowa
Jestem dumą narodową a nie żadną głupią krową
Piękny em jak mis polonia,
Jestem miły, nepotyczny no i bardzo, bardzo śliczny i fantasta polityczny.
Takim fajny goguś z wąsem, w główce zaś mam same pląsy.
Kapituła się zebrała, tytuł mi podarowała.
Taki ze mnie kawał drania, że Warszawka mi się kłania, temat, więc do lansowania
Bo wysłali mej królewskiej mości, że chcą mość mą przyjąć w gości
I uraczyć pierś orderem, będę dumnym kawalerem...
-Podśpiewywał sobie Czarek Plumiński, pląsając radośnie po sali tronowej, jednocześnie pakując walizeczkę, wytrzepywał słomę ze służbowych pończoszek.
Na pekaesowej czuprynce błyszczał świeży żel, zaś służbowe bamboszki ustąpiły miejsca różowym galowym kabaretkom
-ot, odgrzany polityczny kotlet - zielone mięso, skwierczące w świeżej panierce.
czy król się od nas wyprowadza?
Nie! - Tu muszę część was tu rozczarować... Ci, którzy już liczyli, że król się wyprowadza z Nożyczkowa będą zapewne rozczarowani, ale tak się jednak nie stanie i zapewne nadal będzie uprzykrzał nam życie, ale też śmieszył i bawił, bo jako każdy klaun w tym politycznym cyrku, czasem śmieszy częściej jednak irytuje.
Jednak powaga drodzy Państwo Czytelnicy, dziś w naszej czytance nie ma miejsca na żarty - król nasz udawał się do stolicy, bowiem w celu podlansowania władzy swej, odebrać miał nagrodę innowacyjności za budowę Parku Sportu i Rekreacji w Nożyczkowie.
-Popatrz Łoldorfie, jak działa wielka polityka, - chwalił się podniecony swemu zastępcy-Jeden, jedyny raz w życiu coś zrobisz pożytecznego i to nie do końca jak trzeba - wybudujesz choćby taką krytą sadzawkę, nabijesz parę latarni w krzakach po lesie - a później przez resztę kariery tylko się na tym lansujesz, leżysz do góry brzuchem, grabisz pod siebie i odcinasz kupony.
A jak na miejscu już tak się tym podlansujesz, że ludzie się z tego śmieją na samo wspomnienie, to idziesz dalej tam gdzie jeszcze tego nie znają i lansujesz się tym gdzie indziej. A teraz podlansowałem nas w samej Warszawce i załatwiłem, że nasza nożyczkowska gmina dostanie pierwsze miejsce i tytuł innowacyjności.
Wyobrażasz siebie taki lans Łoldorfie? W mieścinie gdzie szambo płynie strumieniami a wstrętni ludzie topią się bagnie po uszy na poboczach dziurawych dróg, pierś ma dzierżyć będzie order innowacyjności. Będziemy Krajowym Lidrerem Innowacji i Rozwoju! To jakby wieżę Eiffla przenieść w serce Bangladeszu.
|
|
| 05-04-2013, 00:54:20 -A Ty? Co ty wybudujesz Łoldorfie? ? Dumny teraz z własnych osiągnięć i podekscytowany, zapytał po dłuższej chwili zastępcę.
Jednak w móżdżku małego Łoldorfa wyświetlała się teraz jedynie marność
- Ten, tego, no, my, my, my - marszcząc wysokie czółko, myślał intensywnie Lord Łoldorf Rura, aż przegrzały się mu zwoje...
- No, co zrobicie 'Wy'? zakpił król, pewny swego zwycięstwa w owej słownej debacie.
Natomiast Łoldorfowi Rurze tylko jeszcze bardziej przegrzały się zwoje.
-Już wiemy!!! Wiemy!!! My zbudujemy fatamorganę!!!
Taaak, my, jak będziemy duzi, jak tylko będziemy duzi, to wybudujemy nożyczkowiakom fatamorganę i będziemy sprzedawać złudzenia!!! Doznał olśnienia lord Łoldorf Rura a światłość spłynęła nagle na jego wysokie arystokraryczne czółko. Błyszczał teraz, pławiąc się w zupie własnego geniuszu.
-Taak, jak będziemy duzi to wybudujemy ludziom fatamorganę, będziemy wyświetlać złudzenia, też będziemy leżeć do góry brzuchem i tylko odcinać kupony - rozmarzył się lord Łodlorf Rura.
Królowi natomiast opadła teraz szczęka i oparła się teraz bezwładnie na wydatnym brzuchu.
Tak oto uczeń przerósł mistrza. Ot, lokalny partyjny naganiacz, mały niepozorny wywiadówkowy agitator, jak doktor Jackil w mr Hyde z niepozornego zastępcy zmienia się na naszych oczach w politycznego wampa...
W tej chwili lord Łoldorf Rura, niczym bliskowschodnia kurtyzana, przysłonił oblicze swe chustą i począł pląsać w rytm arabskiej muzyki.
Stary zaś pozbywszy się koszulki, począł drgać rytmicznie i tańczyć taniec brzucha...
Wielbłąd garby ma dwa i dwie pary łap ma,
W sam raz do zgarniania prywaty, jak ktoś mu da,
Ale jeden to umiał odwalić superprywatę;
miał tych garbów i nóg
za trzęsienie i huk,
I grabie zamiast rąk miał, a poza tym miał szczęście garbate, że wszędzie grabił nimi prywatę
Fatamorgana, fatamorgana, fatamorgana, syf i pohana
Szła przez Nożyczków, zwątpienia szła szła karawana, szła karawana.
Król nasz bystry miał wzrok,
prywatę widział co krok,
lecz pragnienie miał też ustawiczne,
I dokoła był brud,
Tak straszny, że leciał smród,
a ten Park Rekreacji - złudzenie optyczne.
Fatamorgana, fatamorgana, fatamorgana
Szła przez Nożyczków, zwątpienia szła szła karawana, szła karawana.
I dokoła był brud,
Tak straszny, że leciał smród
Ktoś tam pstrykał pstryk, pstryk aparatem, a pod stołem po cichu zgarniał prywatę
A ten wielbłąd tak szedł,
Aż w kopertę nam wszedł,
bo już takie miał szczęście garbate, że wszędzie zgarniał prywatę.
Fatamorgana, fatamorgana, fatamorgana
Fatamorgana, syf i pohana,
Szła przez Nożyczków, zwątpienia szła szła karawana, szła karawana.
TO BE CONTINUED... |
|