| 25-09-2011, 19:19:59 ODCINEK 7 Polski Komitet Sciemniaczy - wybory
Teleportery, teleportery ale co jeszcze, no co jeszcze? -Musimy zrobić wszystko aby wygrał nasz Kofeina, nie możemy dopuścić aby wygrał Kopcipies i jego brygada. Oni chcą dać ludziom zioła, wyobrażasz to sobie Łoldorfie? Zioła, i jak ci ludzie te zioła zapalą to oni będą jeszcze bardziej na nas mówić i już nigdy nie zaprowadzimy tu porządku –martwił się król.
-Ale co zrobić, co zrobić -Cezary Pierwszy Plumiński Milusiński teraz intensywnie myślał …… myślał, myślał jaby tu wyjść krok na przód, zabłysnąć, co może jeszcze zrobić aby wypromować tą różową koniczynkę aby weszła do parlamentu, aby była mocna i silna, a może wówczas sam minister Pavulon, największy guru tejże partyjki dostrzeże potencjał Nożyczkowa, przyjedzie, pogładzi po futerku, pobłogosławi ???
Musimy, musimy zabłysnąć czymś w czym nasz Nożyczków jest wyjątkowy, myślał głośno król lecz w głowie hulała mu teraz jedynie pustka niczym wiatr w opuszczonym hangarze…
-To zróbmy, tego no, zawody w asfaltowaniu pastwisk? – podsunął cichutko i nieśmiało vicekról .
-Przednia myśl Łoldorfie, podniecił się nagle król, a frustracja na jego twarzy szybko przeradzała się w fascynację. Przednia myśl Łoldorfie –docenił zastępcę.
-Przerobimy mój tron na asfalciarkę i ja na nim –mówię ci Łoldorfie –ja na nim niczym młody grecki bóg na swym ognistym rydwanie sru, sru tym asfaltem po lasach, całą konkurencję w pył rozniesiemy, ekscytował się a w celu demonstracji dosiadł stołeczka swego zastępcy i zaczął szaleć po jego komnacie.
-Sru sru asfaltem, krzyczał z pasją, robiąc coraz szybsze rudndy po komnacie zastępcy, sru sru po lesie…sru sru po polach, sru sru po krzakach –krzyczał niemalże w transie.
-SRU, odpowidzaiała nagle półeczka z pokemonami, kiedy król plumiński z całym impetem wyrżnął w nią na stołeczku swego zastępcy.
-Sru, powiedział unoszący się pył...
-Ał ał -zajęczały przewracające się pokemony…
-Ał ał -zajęczał król i całe życie przetoczylo się mu przed oczyma i cofnął się teraz do czasów wczesnego dzieciństwa, gdzie poczuł ciepło domowego ogniska i zobaczył szkołę dla młodych władców, która to ukształtowała jego arystokratyczną duszę…
-Ał ał -zajęczał stołeczek zastępcy i całe życie przetoczylo się mu przed oczyma i cofnął się teraz do czasów wczesnego dzieciństwa, znalazwszy się w zakładzie wytwórstwa mebli ogrodowych gdzie zobaczył formę wtryskarki, która to ukształtowała jego polipropylenową duszę…
-Ał ał -popiskiwał tylko cichutko z boku lord Łoldorf…
|
|
| 08-10-2011, 20:37:05 zapewne chcecie wiedzieć co się stało po tym gdy król Plumiński się rozbił w komnacie zastępcy, a skoro trwa cisza wyborcza jest na to najlepszy czas, gdyż wsystkie postaci w naszym opowiadaniu są fikcyjne
zapraszam na dwa kolejne odcinki |
|
| 08-10-2011, 20:45:28 ODCINEK 8 Polski Komitet Ściemniaczy - biblioteczka
PIK-PIK-PIK pikała aparatura medyczna w królewskiej komnacie, gdzie w swym łożu, niemal bez życia leżał przewielebny król Płomiński-Milusiński.
TIK-TIK-TIK tykał miarowo zegar na ścianie biblioteczki, w której zadumany siedział lord Łoldorf Rura. Zegar wydawał z siebie jedynie TIK-TIK gdyż TAK-TAK zostało w ramach restrukturyzacji i cięcia kosztów usunięte.
Podobnież, przez tą samą restrukturyzację, usunięta została przeźroczystość szyb w okienkach a także żaróweczek na suficie. Obecnie pozostały one przeźroczyste tylko w jedną stronę, tak więc nasz bohater siedział spowity w całkowitych niemal ciemnościach, a jedynym źródłem światła był płomień kaganka z wyprzedaży w TESCO za 0.99. Wątły płomień świecznik tlił się teraz ledwie, niczym życie w królewskim ciele, oświetlając bladym blaskiem zamyślone i smutne oblicze lorda Łoldorfa.
-Jak to dobrze, że nawet zepsuć w tym PEKAESIE niczego porządnie nie umiemy– pomyślał lord Łoldorf i był wdzięczny swojej partyjce, że w swej mądrości nie udało się jej całkiem zlikwidować tej biblioteczki. Była to teraz jedyna nadzieja na uratowanie króla, niczym ten kaganek za 0,99, było to jedyne światełko w tunelu, jedyna nadzieja w mądrości ksiąg, być może tam znajdzie odpowiedź jak uratować króla.
Król po kolizji z szafeczką, na której stały pokemony, miał połamane pazurki i choć fizycznie niemal nic mu nie dolegało to nie mógł powozić swym tronem, zatem leżał z rozdartą duszą i sercem gdyż nie mógł wspierać swojej partyjki w tych trudnych chwilach.
Lekarze nie dawali nadziei, król nie wstanie z łoża do czasu kiedy paznokcie odrosną a wybory tuż tuż…
-Głupie „koniowały”, jak się nie znają, -sami uratujemy króla, sami będziemy doktorem –postanowił vicekról i pochylił się jeszcze bardziej nad stoliczkiem na którym leżał stos ksiąg. TO BE CONTINUED… |
|
| 09-10-2011, 10:59:54 ODCINEK 9 Polski Komitet Sciemniaczy – kitel i skalpel
Doktor Żywago, Doktor Dollitle, Doktor Frankenstein a nawet księga magii voodoo, oto tytuły które interesowały teraz naszego vicekróla. Nie ograniczał się do samych książek, oglądnął też wszystkiwe odcinki przygód Doktor Queen i lekarzy z Leśnej Góry i nic, nigdzie odpowiedzi.
Zarówno współczesna medycyna jak i mądrość starodawnych ksiąg wydawały się być bezradne wobec dolegliwości władcy.
W akcie desperacji zaczął więc studiować Łyska z Pokładu Idy, Janka Muzykanta i Antka i… już, już wydawało się, że znalazł odpowiedź, bo gdyby tak, podobnie jak w jednej z książeczek, wsadzić złamany pazurek króla do mikrofalówki na kilka zdrowasiek, tylko ile zdrowasiek? ile zdrowasiek? Przewrócił newrowo stronę, lecz zamiast odpowiedzi znalazł jedynie czystą kartkę… I gdy już myślał, że złapał pana Boga za nogi, to znów w ręku pozostał mu tylko rzemyk z boskiego sandała, bo podczas wpomnianej już restrukturyzacji postanowiono zostawić w książeczkach jedynie parzyste strony...
TO BE CONTINUED… |
|
| 16-10-2011, 09:14:25 ODCINEK 10 Polski Komitet Sciemniaczy – Czy leci z nami pilot?
Lord Łoldorf Rura snuł się teraz niczym cień po korytarzach nożyczkowskiego pałacu i choć ambicje miał wielkie to możliwości nikłe gdyż był jeszcze bardzo młodym vicekrólem.
Nie ukończył nawet jeszcze kursu leserowania i nicnierobienia, stąd sam zawładnąć Nożyczkowem nie umiał, to też dwór królewski niczym okręt bez steru zmierzał wprost na mieliznę marności.
Nasz bohater nie miał też prawa jazdy kategorii T, które uprawniało do powożenia królewskim tronem, a jego karta motorowerowa umożliwiała zaledwie jazdę stołeczkiem zastępcy, lecz i to nie było możliwe gdyż stołeczek poległ w kolizji, wraz z władcą.
Był zatem teraz bez swojego władcy niczym rolnik bez roli, niczym ziemniak bez ziemi, niczym wóz bez dyszla, niczym Donkiszot bez wiatraków, jak płoć wśród rekiny, w bezkresną otchłań rzucony brutalnej polityki.
-Och, gdyby tak pojawił się rycerz w lśniacej zbroi na białym rumaku i mnie, niczym księżniczkę, spod paszczy smoka, z tego egzystencjalnego piekła wyrwał a później..., później pocałunkiem króla ze śpiączki wybudził – rozmarzył się lord…
I nagle marzenia prysły gdyż jak przez mgłę usłyszał pisk opon na zamkowym dziedzincu i coraz wyraźniejszy i wyraźniejszy chrobot na klatce.
Idą po mnie! ludzie po mnie idą! przreraził się i przycupnął przy łożu Plumińskiego.
Boże chroń króla, Boże chroń kolekcję tronów, Boże chroń Pokemony – pomyślał…
TO BE CONTINUED…
|
|
| 19-10-2011, 23:29:56 ODCINEK 11 Polski Komitet Sciemniaczy – Czas na trawę
Heeelloł – dobiegł głos z korytarza po czym drzwi królewskiej komnaty z hukiem otwarły się i wtoczył się w nie wielki snopek świecącej, różowej i pięciolistnej koniczyny.
Dopiero po chwili lord Łoldorf, ukryty dotychczas za łożem władcy, zdał sobie sprawę, iż flora ta nie porusza się samoistnie a zza bukietu wystaje uśmiechnięta i rozpromieniona twarz Dariusza Kofeiny.
-Helloł -powtórzył radośnie Kofeina wkładając konicz do wazonu obok łoża Plumińskiego.
-Genetycznie modyfikowana- powiedział, -GMO – podkreślił z dumą, odmiana ROYAL PINK FIVE, wprost z serca Czarnobyla, spod samego bloku reaktora -ciągnął.
-Może nie wiesz Łoldorfie, ale nasza partyjka rozpoczeła tam eksperymentalne uprawy.
-Ale dlaczego jesteś taki zadowolony skoro nasza partyjka zajęła niemal ostatnie miejsce razem z jakimiś lewakami i antychrystami, i wyprzedził nas nawet ten Taniec Kopcipsa, do tego król, nasz wspaniały król w agonii – zapytał równie zaskocziny niespodziewaną wizytą co i zaciekawiony lord gramoląc się zza łoża króla.
-To jest polityka Łoldorfie, wielka poltyka, Kopcipies i jego taniec zajęli wysoką pozycję, ale to tylko lepiej dla nas, bo widzisz, bo oni są nasi.
-Jak to nasi? -przestraszył lord Łoldorf na samą myśl, że mógłby mieć coś wspólnego z Tańcem Kopcipsa.
-No takto są nasi, pamiętasz ich program wyborczy?
-Pamiętam – wzdrygnął się Lord Łoldorf na samą myśl o ziołach -no i co?
-Ano to, od zawsze jest tak, że niezależnie kto wygra to nasz PKS i tak z nim wejdzie w koalicję, a teraz tak się wspaniale składa, że skoro Kopcipies chce dać ludziom zioła to ktoś je musi uprawiać, a kto inny je będzie uprawiał lepiej niż nasza chłopska partyjka? – wskazał z dumą świecący bukiet tuż obok łoża Króla Plumińskiego.
-Teraz tylko parę sprytnych ruchów, odurzy się tymi ziołami kogo trzeba i ustawa przejdzie bez „bulu”.
-A wybory, aspiracje, modzieńcze ambicje, asfaltowe pastwiska? –frustrował się lord Łoldorf.
-A co tam wybory, wybory były, są i będą, dzisiaj na króla jutro na prezydenta, kiedy indziej cesarza, jak zostanę cesarzem to zrobię cię mym szambelanem, chcesz być szambelanem Łoldorfie?
-Ale król, co z naszym królem? – z wielkim dramatyzmem lord Łoldorf wskazał na leżącego niemal bez ducha króla Plumińskiego, skąpanego teraz w różowej radioaktywnej poświacie emanującej z bukietu koniczyny.
-Manjikir Łoldorfie, on potrzebuje manjikir.
-Ale jak to manjikjir?
-Przyklejcje mu tipsy i będzie jak nowy – rzucił na odchodne Kofeina i zamknął za sobą energicznie drzwi a salę wypełnił radioaktywny opad…
TO BE CONTINUED…
|
|
| 24-10-2011, 09:29:15 ODCINEK 12 Polski Komitet Sciemniaczy – RETROSPEKCJA
Ponieważ sporo już odcinków mamy za sobą warto zrobić podsumowanie aby nowi czytelnicy jak i Ci, którzy nie nadążają za szaleństwem autora mieli pogląd na rozwój fabuły.
A oto krótki przegląd tego, co już wydarzyło się w poprzednich odcinakach Polskiego Komitetu Sciemniaczy:
Nadchodzą wybory, aparat partyjny PeKaeSu przysyła do Nożyczkowa, pełniące rolę banerów wyborczych, bramki teleportacyjne w celu promocji swojego ugrupowania.
Król Plumiński przebiegle postanawia wykorzystać je jako substytut chodników, których domagają się mieszkańcy Nożyczkowa. Po spojrzeniu na logo partii ludzie mają w ekstazie lewitować w powietrzu, co spowoduje, iż chodniki staną się zbędne.
Król Plumiński i Łoldorf Rura wspólnie zastanawiają się jak jeszcze pomóc swemu ugrupowaniu w wygraniu wyborów a król liczy, że jeśli się to uda, zbierze profity także dla siebie.
Wspólnie z Łoldorfem Rurą chcą wykazać wyjątkowość Nożyczkowa, lecz w związku z brakiem jakichkolwiek sukcesów nic nie przychodzi im do głowy.
W końcu lord Łoldorf znajduje odpowiedź, -asfaltowanie pustkowi i odstępów leśnych i to jest coś z czego Nożyczków słynie i w czym jest wyjątkowy.
Jest to jednak broń obosieczna, gdyż król wpada w euforię i podczas ekstatycznego transu wywołanego wizją asfaltowania lasu rozbija się o szafeczkę z Pokemonami.
Król w wypadku łamie paznokcie i zapada w śpiączkę.
Lord Łoldorf usiłuje uratować Króla szukając remedium na jego dolegliwość w lokalnej biblioteczce, jednak po nieudolnej restrukturyzacji tejże biblioteczki, którą przeprowadzili niedawno, okazuje się to wpierw badzo utrudnione a później wręcz niemożliwe, gdyż książki mają co drugą stronę.
Mijają wybory, nasi bohaterowie, nie dość, że nie pomogli to teraz sami mają spore problemy.
Lord Łoldorf, na którego barki, podczas niedyspozycji króla, spadło utrzymanie całego królestwa, wykazuje symptomy załamania, marzy o mitycznym rycerzu, który wybawi jego i całe królestwo z kłopotów.
Jak to zwykle w operach mydlanych bywa -mówisz i masz, niedługo takowy rycerz pojawia się pod postacią kandydata z ramienia PKS- Dariusza Kofeiny.
Mimo braku sukcesów w wyborach Kofeina jest zadowolony bo partia znalazła nowego koalicjanta, Taniec Kopcipsa, z którym łączyć ją będą wspólne interesy i uprawa radioaktywnego koniczu.
Dariusz Kofeina znajduje też sposób na uzdrowienie króla, zaleca zrobienie manicure i przyklejenie tipsów.
Czy sposób Kofeiny okaże się skuteczny? Czy król wróci do świata żywych? Co dalej z uprawą koniczu i kto tym razem zabawi się politycznym wibratorem a kto nadepnie na polityczne grabie? Już wkrótce kolejne odcinki Polskiego Komitetu Sciemniaczy, które być może przyniosą odpowiedź na te pytania, a możliwe też, że zrodzą kolejne.
Przypominając, iż wszystkie postaci wydarzenia jak i miejsca tu przedstawione są fikcyjne a jakiekolwiek podobieństwa czysto przypadkowe– zapraszam wkrótce…
|
|
| 25-10-2011, 08:27:13 Szalona rzeczywistość czy czyste szaleństwo? dla wszystkich wybierających opcję numer dwa już tu i teraz kolejny odcinek przygód nożyczkowskich władców.
ODCINEK 13 Polski Komitet Sciemniaczy – Barbi grill
-Sprwadź Łodrorfie proszę, czy jestem w toalecie czy w garderobie, a jak jestem to co robię?- wydał polecenie służbowe wpółprzytomnym głosem król Cezary Plumiński siedząc na swym łożu a skacowanym jeszczcze, po długim śnie wzrokiem uważnie wpatrywał się w swe piękne, lśniące nowością i niczym logo Pekasu, intensywnie różowe tipsy.
Na różowym tle wesoło plumkał do niego złoty napis.
-O, jak fajnie plumka złoty napis, -pomyślał król i na przemian a to wytężał wzrok a to znów mrużył oczka, aby odczytać co też na tych tipsach jest napisane.
-Ba-ran -odczytał, -nie, nie, to nie może być baran, -zreflektował się szybko,
-Ba-rbi -poprawił…
-BARBI G-I-R-L -przeliterował
-jakie znowu GIRL? - pomyślał, -GRILL raczej chyba -wydedukował.
-BARBI GRILL!!! – wykrzyknął wesoło. -Wspaniale, władza kocha grilować!!! -ucieszył się król,
-Jak grill to grill, wyprawimy festyn jakiego Nożyczków jeszcze ne widział– postanowił –na cześć mej królewskiej mości -dodał w myślach.
-Łoooldoooorfie!!! – gdzie ten nicpoń znowu się podział – zastanawiał się król Plumiński, -Łoooldoooorfie dooo mnieee!
-Giń przebrzydła bestio, rozkazuje ci to ja, Wielki Imperator i przyszły król Nożyczkowa!!! - krzyczał tymczasem w królewskiej toalecie lord Łoldorf Rura.
Odzyskawszy wraz z wybudzeniem króla animusz, niczym na rumaku, siedział teraz okrakiem na mopie i wrzeszczał wniebogłosy walcząc z wyimaginowanym wrogiem. W ręku trzymał szczotkę do klozetu dźgając nią raz po raz gumową kaczuszkę do kąpieli, która chybotała się teraz niepewnie na skaraju wanny…
TO BE CONTINUED… |
|
| 13-11-2011, 12:45:58 Dla wszystkich pozbawionych dobrego smaku, dla wszystkich z zachwianym poczuciem estetyki, już tu i teraz kolejny odcinek superprodukcji rodem z fabryki snów, saga sajens fikszyn- W Koniczowym Kręgu…
ODCINEK 14 Polski Komitet Sciemniaczy – Topilla Andrzejczak
-Giń zmutowana prezerwatywo!!! – dzierżąc oburącz szczotkę, grzmiał w królewskiej toalecie lord Łoldorf Rura gotów zadać decydujące ciosy lateksowej bestii.
-Łoldorfie nakazuję Ci, zaprzestań!!! – ledwo wydusił z siebie przerażony król Plumiński pojawiając się na progu toalety.
Na widok sceny agonii swej ukochanej kaczuszki, królewskie serce niemal przestało pompować błękitną krew w arystokratycznym ciele, przez co oblicze króla przybrało teraz niemal granatową barwę.
W tej samej chwili szczotka klozetowa wypadłwszy z rąk niedoszłego zwycięzcy potoczyła się, podskakujac z hukiem po królewskiej posadzce a po tym nastała już tylko głucha i przerażająca cisza, cisza przerywana jeno cichutkim, sporadycznym i jakby nieśmiałym bulgotem wody w królewskiej spłuczce klozetowej.
-To już moje wąsy mają wyższe ajkju niż Ty -przerywając złowrogie milczenie zawyrokował król, przypomniawszy sobie ile to razy miał z nimi problemy, kiedy zostawała na nich piana z piwa czy resztki śmietany na królewskich ucztach.
-Zamiast tu się zajmować głupotami to musimy się…. no właśnie co my musimy? – król niczym srogi nauczyciel zadał teraz pytanie swemu zastępcy, -podpowiem, że na el, czeekam….
-tego, no, jak na eeeel to… leserować? –usiłował odgadnąć zmieszany jeszcze całą sytuacją lord.
-To też, ale to jak nikt nie widzi -potwierdził król, -ale jeszcze coś na el, jak ktoś widzi?
-Ale jak my braliśmy na „ly” to mnie nie było bo mnie bolał paluszek i główka i ja nie umiem – niczym skarcony uczeń szukał wymówki lord Łoldorf bawiąc się nerwowo łapkami, wpatrywał się teraz w czubki własnych bucików.
-Lansować, władza się musi lan-so-wać. A naszym sposobem lansu jest wiesz co? Naszym sposobem lansu Łoldorfie jest Topilla Andrzejczak – nasza kryta sadzawka, zapamiętaj to sobie raz i na zawsze, jest naszą kartą przetargową w kaaażdych wyborach, tych wyborach, przeszłych, przyszłych i absolutnie każdych wyborach.
Dlatego też wydałem królewski dekret i zarządziłem aby na Topilli zrobić wieczór Jamajski, mówię Ci, pełna psychodeloza, zawody, obrzędy voodoo a wokół ten różowy świecący konicz co go nam Kofeina z Czarnobyla przywiózł. Pełna ekspansja, niech Ci wszyscy ludzie wiedzą, że przed koniczem ucieczki nie ma, konicz ich osaczy, konicz ich zagarnie, koniczowe wieńce powiesimy im na szyjach i konicz ogarnie ich umysły. A później na tojtoju obok domu chałtury będziemy rozdawać ludziom dary, a ja będę biedną sierotką i będę te dary pośród plebsu losował. I widzisz Łoldorfie, to będzie dopiero lans…
|
|
| 14-11-2011, 21:33:38 przyznam że naprawdę świetne to opowiadanie uśmiałem się nieźle
jestem wiernym fanem i czekam na następne odcinki pozdrawiam |
|