absolwentka | 29-09-2010, 11:31:48 Szkoda gadać! Należę do młodego pokolenia strzyżowian i przyznam - staram się za wszelką cenę wyrwać z tego zapyziałego, lokalnego marazmu! Skończyłam studia magisterskie na Uniwersytecie Rzeszowskim, za chwilę kończę drugi kierunek na WSiZ i... za żadne skarby nie mogę tu, w swoim rodzinnym miasteczku znaleźć pracy. Nie ma szans! Nawet na staż nigdzie nie mogę się dostać, bo wszystko obsadzone jest świeżo upieczonymi... maturzystami, z których większość to czyjeś córki/synowie, siostrzenice/bratankowie, tacy, którzy chcą odpocząć po żmudnej licealnej nauce, a przymierzają się w przyszłości do studiowania gdzieś (?). Na razie zdobywają doświadczenie zawodowe poprzez parzenie kawek w urzędach, noszenie korespondencji na pocztę itp. Dla takich jak ja (ambitnych, wykształconych, pełnych zapału) miejsca w Strzyżowie nie ma. Nie ma także perspektyw na mieszkania, nie mamy gdzie spędzać wolnego czasu, bo to, co jest w mieście, albo okupują amatorzy "napicia się do dna", albo hmmm... oryginalna prtzyjezdna młodzież, która nie bardzo ma co w domach ze sobą począć. Strzyżów świeci pustakmi w godzinach wieczornych i popołudniowych. Rzeczywiście, zostaje jedynie... basen. Łętownia przypomina czasy jakby powojenne, ile można oglądać to pobojowisko?! No i tak nam się tu żyje jakby się kto pytał. Pozdrawiam autora tego wątku. |